Piesi, przyczyny egzaminacyjnych niepowodzeń
Piesi to niechronieni uczestnicy ruchu, którzy w „spotkaniu” z samochodem czy też nawet motocyklem są bez szans.
Piesi – niedostrzeganie zagrożeń
Częstą przyczyną nagłego zakończenia egzaminu na prawo jazdy w Warszawie i innych miastach, jest popełnienie krytycznego błędu. Przejście dla pieszych, powinno być dla niechronionych uczestników ruchu bezpiecznym azylem. Niestety, jak pokazują statystyki wypadkowości – tak nie jest. Zdarza się, że dopiero nagła interwencja egzaminatora, ratuje zdrowie, bądź życie pieszego
Na egzaminie państwowym (zarówno po kursie kat A jak i kat B) pojawiają się głównie trzy rodzaje nieprawidłowych zachowań wobec pieszych, z czego pierwsze z nich zdarza się najczęściej:
- niedostrzeganie pieszych i nieustępowanie im pierwszeństwa
- każdorazowe, bezrefleksyjne zatrzymywanie pojazdu przed przejściem i „zapraszanie” pieszych do wejścia na nie
- czekanie, aż pieszy całkowicie opuści przejście
Niedostrzeganie pieszych
Wyobraźmy sobie sytuację: jezdnia dwukierunkowa, po jednym pasie ruchu w każdą stronę. Na niej, co kilkaset metrów znajdują się przejścia dla pieszych. Jedziemy na wprost, a auta z przeciwka stoją w korku. Tym samym miejsca przechodzenia pieszych, są częściowo zasłonięte. Nie mamy więc pewności czy pieszy nie znajduje się już na „zebrze” między pojazdami. W takiej sytuacji nasza pewność musi być stuprocentowa. Przekuwając to na język egzaminu – zdający, zachowując szczególną ostrożność, musi przeciwdziałać potencjalnym zagrożeniom. Jak? Zdejmując nogę z „gazu”, wzmacniając obserwację otoczenia drogi, a niekiedy dodatkowo zmniejszając prędkość.
„Zapraszanie” pieszego na przejście
Piesi są częstymi uczestnikami wypadków. Czasami podejmując błędne decyzje doprowadzają do zdarzeń drogowych, innym razem zostają poszkodowani z wyłącznej winy kierujących. W nielicznych przypadkach „współwinnymi” zdarzeń z ich udziałem, są inni kierowcy, „zapraszający” pieszego na jezdnię. Gdy sąsiednim pasem jedzie rozpędzony pojazd o tragedię nietrudno.
Musimy pamiętać, że pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdem, gdy znajduje się na przejściu. Kiedy jednak czeka na chodniku na dogodny, bezpieczny moment do pokonania jezdni – nie mamy obowiązku każdorazowo zatrzymywać się i zapraszać go do wejścia na jezdnię.
Można zapytać – a co z kulturą jazdy? Odpowiedź jest prosta – stosujmy ją świadomie.
Urealniając zachowanie negatywne dla tego przykładu, wyobraźmy sobie jezdnię z trzema pasami ruchu w jednym kierunku. Zdający egzamin jechał prawym pasem. Zobaczył pieszego oczekującego przy „zebrze” na przekroczenie jezdni. Gwałtownie zatrzymał pojazd, aby umożliwić mu przejście. Nie obserwował jednak sytuacji w lusterkach przed podjęciem decyzji o zatrzymaniu. Nie sprawdził, co się dzieje z tyłu i na sąsiednich pasach ruchu. Przyczynił się tym samym do stworzenia niebezpiecznej sytuacji, w której inny kierujący mógłby nie zdążyć zareagować, a pieszy – nie dostrzec innego pojazdu. Co mogłoby się zdarzyć, gdyby „zaprosił” na przejście nieświadome zagrożeń dziecko?
Całkowite zejście pieszego z przejścia
Wiadomym jest, że pieszy na przejściu ma czuć się bezpiecznie. Nie można zatem „spychać” go z przejścia, przejeżdżając tuż za nim w niebezpiecznie bliskiej odległości. Jednak sytuacje występujące na egzaminie, związane z bezpodstawnym czekaniem, aż pieszy całkowicie zejdzie z przejścia, nie mają nic wspólnego z realną jazdą. Kierujący obserwując zachowanie pieszego, musi umieć ocenić czy może bezpiecznie kontynuować jazdę, nie powodując przy tym zmiany tempa jego marszu. Taka umiejętność jest wysoko oceniana na egzaminie.
Zostaw komentarz